Strona główna / Interpretacje / Aktualności / Matka Joanna od eksmitowanych. O spektaklu tv „Spalenie Joanny”
Matka Joanna od eksmitowanych. O spektaklu tv „Spalenie Joanny”
14/11/2018 Agata Rudzińska

Reprywatyzacja warszawskich kamienic, a raczej skandale i nieprawidłowości związane ze zwracaniem nieruchomości, odbiła się szerokim echem najpierw w mediach informacyjnych (ale też i plotkarskich), później w kulturze popularnej (m.in. mówi o tym jedna z książek serii o mecenas Chyłce – „Testament” Remigiusza Mroza), aż w końcu trafiła na deski teatralne. W tym wypadku deski są przenośnią, bo spektakl „Spalenie Joanny” w reżyserii Agaty Baumart zrealizowany został za pomocą narzędzi filmowych w ramach projektu Teatroteka. Sam dramat autorstwa Magdaleny Miecznickiej, który powstawał jeszcze przed ujawnieniem przez prasę afery korupcyjnej, został wyróżniony w konkursie zamkniętym na utwór dramatyczny dla Teatroteki Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych.

W mieszkaniu, w którym rozgrywa się akcja, mieszkają dwie kobiety: babcia i wnuczka. Odwiedza je, a właściwie nawiedza człowiek, który beznamiętnie informuje lokatorki, że od teraz to on staje się właścicielem lokalu i właśnie się wprowadza. Wywiązuje się dyskusja, w której przedstawicielka młodego pokolenia (w tej roli Anna Kłos-Kleszczewska), zespolona ze smartfonem, nie jest w stanie zrozumieć absurdu sytuacji. Nowy właściciel podpiera swoją argumentację skrzętnie przygotowaną ideologią. „Czas stare krzywdy wynagradzać, prawowitym właścicielom własność ich wydartą zwracać, historię niesprawiedliwą cofać” – mówi. Babcia Helena (grana przez Jadwigę Jankowską-Cieślak), jakby doświadczenie życiowe przyzwyczaiło ją do poczucia straty, po próbach dyskusji z oszustem poddaje się i pozostaje bierna wobec niesprawiedliwości.

Tytuł sztuki nawiązuje do Jolanty Brzeskiej, która stała się symbolem walki o prawa eksmitowanych w wyniku reprywatyzacji lokatorów, a w 2011 roku zginęła w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Sama sylwetka Jolanty Brzeskiej była już wielokrotnie przywoływana w szeroko pojętej sztuce i kulturze (także tej masowej). Powstały na ten temat piosenki, sztuki teatralne, a ostatnio wątek spalonego ciała kobiety walczącej o prawa lokatorów pojawił się w serialu kryminalnym „Pułapka”. W „Spaleniu Joanny” nie tylko tytuł sugeruje inspiracje jej historią – w mieszkaniu bohaterek z włączonego telewizora wielokrotnie dobiega informacja o zwłokach kobiety spalonych w lesie. I to one niejako stają się główną postacią spektaklu, mimo że fizycznie nieobecne, stanowią tło i nie pozwalają nam zapomnieć o sobie i o tym, co symbolizują.

Agata Baumgart niezwykle sprawnie posługuje się technikami filmowymi, tworząc specyficzny spektakl w romantycznej konwencji. Efekt ten dopełniany jest charakterystycznym językiem – bohaterowie używają stylu wysokiego i szyku przestawnego. Jak mówi sama reżyserka, jest to: „Nierealistyczny teatr telewizji o bardzo realnym i bardzo poważnym problemie”[1]. Problemie, który nie odnosi się tylko do oszustw reprywatyzacyjnych, do łamania praw lokatorów. Kwestia poruszona w „Spaleniu Joanny” jest o wiele bardziej uniwersalna – kwestia pamięci (także narodowej), manipulowania nią, nieustanne mówienie o „cofaniu i naprawianiu historii”. Wszystko to bardzo dobrze znamy i słyszymy na co dzień. Termin „sprawiedliwość dziejowa”, w mediach odmieniany przez wszystkie przypadki, w przedstawieniu jest niejako leitmotivem, w myśl zasady, że język kreuje rzeczywistość, używanym przez bohaterów tylko po to, by poprzeć czy wytłumaczyć swoje nieetyczne i nielegalne czyny.

Agata Rudzińska
Tekst pochodzi z „Gazety na Interpretacje” nr 3

[1] Cytat z zapisu rozmowy z twórcami podczas festiwalu TEATROTEKA FEST 2018, zapis można znaleźć na kanale YouTube.

Środa, 14 listopada 2018 roku, Wydział Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, ul. św. Pawła 3, godz. 12.20

Kategoria: Aktualności

Zobacz również: