Strona główna / Interpretacje / Aktualności / „Maszyna”. Recenzja spektaklu konkursowego
„Maszyna”. Recenzja spektaklu konkursowego
24/11/2022

Publikujemy recenzję spektaklu konkursowego (o Laur Konrada) „Maszyna” z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, który został zaprezentowany w czwartek 24 listopada w sali MDK-u w Katowicach- Bogucicach.

Klient kontra krosno

“Maszyna” stawia znak równości między show a egzekucją. Jej performatywny, czasem improwizatorski rys zderzony jest z precyzyjnym scenariuszem okrutnej w istocie prezentacji podkreślonej złowieszczymi dźwiękami i wizualizacjami. Odbiorca postawiony zaś zostaje w roli biernego widza, świadka zbrodni.
Wyreżyserowany przez Jagodę Szelc w Teatrze Polskim w Bydgoszczy spektakl powstał z inspiracji „Kolonią karną” Franza Kafki. Akcja opowiadania wydarza się na wyspie, na której skazańców skazuje się na karę śmierci, którą zadaje aparat. Ofierze wycinana jest na ciele nauka moralna, wynikająca z popełnionego przez nią przestępstwa.
Szelc zadebiutowała tym spektaklem ponad rok temu jako reżyserka teatralna. Przypomnijmy, że to spod jej ręki wyszedł jeden z najciekawszych polskich filmów ostatnich lat – „Wieża. Jasny dzień”, za który zdobyła m.in. Paszport Polityki czy nagrody za debiut reżyserski i scenariusz podczas festiwalu w Gdyni. Całkiem niedawno w Nowym Teatrze w Warszawie Szelc wystawiła swój drugi spektakl – “Uśmiechniętego”.
Aparat z Kafki reżyserka, współautorka Marta Keil i aktorzy współtworzący scenariusz zastąpili tytułową maszyną – Krosnem Dźwiękowym, które wygląda jak dźwig, kręcący się w kółko, nazwanym Panop TK 6. Jest więc też nawiązaniem do pojęcia panoptykonu – koncepcji więzienia z XVIII w., według której skazani zawsze pozostają pod nadzorem strażników. Na scenie nie ma jednak skazańca i strażników, są za to podekscytowana klientka Teresa i Trickster – prezenter, a nawet wodzirej.
Krosno ma być cudownym wynalazkiem, które dźwiękami leczy choroby ciała i duszy, wynalazkiem medycznym na miarę XXI w., jak zachwala Trickster. Jego działanie poznajemy podczas prezentacji w formie telewizyjnego reality show, do którego Teresa sama chętnie się zgłosiła, a następnie została wybrana przez jego pomysłodawców.
Całość wydarza się w raczej niewielkiej przestrzeni przypominającej sterylne laboratorium (choć równie dobrze może to być studio telewizyjne), z wielką maszyną z liną i karabinkiem w centralnym miejscu, wokół której w białych kitlach i kamizelkach ochronnych uwijają się pomocnicy. Dość to intrygujące rozwiązanie sceniczne, niespotykane, nowatorskie. Przestrzeń ograniczają głośniki, z których od czasu do czasu płynie elektroniczna muzyka, która radykalnie wpływa na zmianę nastroju.
Podczas prezentacji klientkę wspierają bliscy. Aktorzy, grający wpierw członków ekipy obsługującej krosno, stają się kolejno rodzicami Teresy, jej chłopakiem i przyjaciółką. Wpierw wspierają dziewczynę, następnie zaczynają się z nią awanturować, mają jej za złe popularność, jaką zyskała, biorąc udział w pokazie. Sama zaś maszyna okazuje się być strasznym wynalazkiem. Radość bohaterki zmienia się w przerażenie, zamiast ochoczo dreptać w kółko jak to czyniła na początku, zwisa bezwładnie z ramienia dźwigu.
Czym jest to kręcące się nieustannie białe ramię atakujące dźwiękami, z zawieszoną doń kobietą w sferze symbolicznej? Na przykład wszystkim tym, co zniewala człowieka, pozbawiając go możliwością kierowania swoim życiem – żądzami i nałogami. Metaforą mediów, które robią ludziom przysłowiową papkę z mózgu. Mężczyzną, który znęca się nad kobietą. Opresyjnym systemem władzy, skazującym na niebyt – być może niewinnych – obywateli. Historią łamiącą życiorysy. Wreszcie życiem, które bywa wobec człowieka okrutne.
Marta Odziomek
Tekst pochodzi z Gazety Festiwalowej nr 4 XXI INTERPRETACJI
Kategoria: Aktualności

Zobacz również: