Strona główna / Interpretacje / Aktualności / Rozcinanie Mari. O słuchowisku konkursowym „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”
Rozcinanie Mari. O słuchowisku konkursowym „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”
14/11/2018 Janusz Łastowiecki

Trzecie słuchowisko tegorocznego festiwalu to spektakl należący do bardziej złożonego nurtu. Zarówno autorka, jak i reżyserka dryfują w stronę nieznanych lądów. Obie nie boją się tematów ekstremalnych, jednocześnie nie zapominając o nowym języku. A ten w świetle fonicznego konkretu nabiera w „Uprawie roślin południowych metodą Miczurina” egzotycznego wymiaru.

Źródeł takiego właśnie myślenia o radiowości i możliwościach tkwiących w audialnych wymiarach sztuki należy szukać w debiucie radiowym autorki. Weronika Murek przygodę z fonicznym teatrem rozpoczęła w wyjątkowo radiowej aurze. Jej debiutanckie „Feinweinblein” (zwycięski tekst w Gdyńskiej Nagrodzie Dramaturgicznej 2015) to historia, w której odbiornik radiowy przybiera rys srogi, by nie powiedzieć upiorny. Nie ma tu już śladu po sentymencie do małego pudełka na dźwięki, które leczyło pokolenia samotnych polskich rodzin. Urocza niedziela z „Jezioranami” w roli głównej to już tylko niejasne wspomnienie.

Fabuła w pigułce: małżeństwo Knauerów oddaje Niemcom swoje chore dziecko w zamian za radio. Ono musi grać, by zwolnić Knauerów z myślenia. Musi tak sterować ich świadomością, by skutecznie wyłączyć pamięć. To samo radio, które miało nieść humanistyczny ton w chorobliwy czas powojenny, wyciągać z pradziejów zapomniane głosy. Surowość, ocieranie się o najskrytsze kondygnacje ludzkiej psychiki i humor czarny jak lejąca się smoła – z tymi cechami rymują się estetyczne upodobania Murek i Julii Mark, reżyserki.

Mark debiutowała w Teatrze Polskiego Radia w 2014 roku. Od tego czasu zrealizowała teksty pochodzące z dość odmiennych stron scenariuszowego widnokręgu. W jej repertuarze znalazły się zarówno dramaty współczesne (Anny Wakulik, Szymona Bogacza i Michała Zdunika), jak i tytuły o charakterze orientalnym, poetyckim (realizacja tureckiego tekstu „Modlitwa o pożar” Berkuna Oi). Słuchowisko, które znalazło się w repertuarze katowickiego festiwalu, czerpie garściami zarówno z jednej, jak i drugiej wymienionej estetyki.

Fabuła u Weroniki Murek jest z gatunku tych „na pograniczu”. Wisimy między „tu” i „tam”, ale… powoli. Zejdźmy do radiowej ciemni. „Najlepiej widzę, kiedy zamknę oczy” – pisał Różewicz. Na stole, w jednym z największych pokoi wiejskiego domu, leży trumna, a w niej ciało. W trumnie leży Maria (warta uwagi Anna Gorajska). Maria jednak widzi i czuje, mówi. Wstaje. Widzi siebie samą – tam, gdzieś. Leżącą w objęciach desek. Daleko, choć tak bardzo obok. Jedni ją słyszą, drudzy nie. Nikt się nie dziwi. Przaśny i duszny krajobraz wykreowany jest tutaj przez pulsujące i migotliwe tło. Nie ma frenezji, brakuje upiornego soundscape’u. Cały audialny materiał jest tu obszyty tępym, syntezatorowym stukotem techno.

Oto i znamiona obecności Mark, która nie ukrywa, że współczesność w jej słuchowiskach wylewa się nie tylko z dialogów, ale i z ambientów właśnie. Zadałem jej niegdyś pytanie o urok i ryzyko w pracy nad tekstami współczesnymi. Odpowiedziała, że współczesna polska dramaturgia to w pewnym sensie jej specjalizacja zawodowa. I rzeczywiście, swoją wiedzę przekuwa z powodzeniem w praktykę. Radiowa praca to nie koordynacja czytanego tekstu zza szklanej szyby. Słuchowisko to nie audiobook. Jeśli komuś tak się wydaje, niech porzuci ten nieprawdziwy obraz i wejdzie w gęsty świat Marii. Rozcinanie jej ciała, tak namacalne odczucie foniczne, musiało być przecież jakoś nagrane. Duża tu pomoc i wsparcie realizatora Tomasza Perkowskiego. To, dlaczego ten fragment słuchowiska jest tak naturalistycznie poprowadzony, pozostawię w sferze tajemnic. Zobacz to w sobie, drogi słuchaczu.

Maria w słuchowisku Mark umiera i wraca na przemian. Buzujemy w świecie popegeerowskiego widnokręgu, gdzieś między sklepem spożywczym a „Modą na sukces”. Wszystko poznajemy organicznie. Zdaje się, że cienka warstwa dzieli świat żywych i martwych. Wystarczy przycisnąć mocniej butem podmokły grunt. W zaświaty ześlizgniemy się tu bez trudu. Pomaga w tym zarówno wspomniana muzyczna podróż z pogranicza klasyki i syntezatorów, jak i obsada. A tej nie wypada komentować:   Ewa Dałkowska, Lech Łotocki, Aleksandra Konieczna, Andrzej Mastalerz.

Janusz Łastowiecki
Tekst pochodzi z „Gazety na Interpretacje” nr 3

Środa, 14 listopada 2018 roku, Wydział Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, ul. św. Pawła 3, godz. 10

Kategoria: Aktualności

Zobacz również: