Recenzja spektaklu towarzyszącego „Kwartet dla czterech aktorów”
Polecamy recenzję spektaklu towarzyszącego „Kwartet dla czterech aktorów” na podstawie scenariusza Bogusława Schaeffera w reżyserii Andrzeja Krukowskiego z Teatru Naszego w Chicago, który został pokazany gościnnie w Teatrze Korez w Katowicach w ramach 22. Festiwalu „Interpretacje”.
*
„Niekonwencjonalne sposoby, aby odpowiedzieć na wielkie i błahe pytania”
Dramat Bogusława Schaeffera nie jest łatwy w odbiorze dla widza, który spodziewa się, że zobaczy sztukę teatralną opartą na powszechnie znanych konwencjach teatralnych, ponieważ opiera się na absurdzie, co pozwala wielokrotnie wystawiać go w różnych inscenizacjach.
Reżyser twardo i konsekwentnie przez cały spektakl stawia na wydobycie emocji z postaci scenicznych, aby wywołać skrajne odczucia, co zmusza odbiorcę do nieustannego skupienia. Pierwszą moim stanem była konsternacja, która była związana z usłyszeniem muzyki, granej przez Liliannę Zofię Wośko na wiolonczeli, gdy czekałem w kolejce, aby zasiąść na widowni. Pojawiło się również rozbawienie, gdy postacie zaprezentowały swoje umiejętności gimnastyczne.
Nie zabrakło także zażenowania, wynikającego z usłyszenia utworu „Przez twe oczy zielone”. A to wszystko pojawiło się na przestrzeni początkowych dziesięciu minut spektaklu, co spowodowało, że reżyser zyskał już moją uwagę, ponieważ oczekiwałem kolejnych sytuacji, które wywołają we mnie diametralnie różne emocje.
Postacie nieustannie starają się osiągnąć konsensus w wielu tematach, lecz nigdy nie są w stanie tego dokonać, gdyż każda z nich posiada odmienne poglądy oraz sposób wysławiania się, co jest związane z ich głęboką indywidualnością. Wszystkie aktorki mają świadomość, że ich postacie tworzą zespół muzyczny, więc należy zaprezentować się w taki sposób, aby skraść show, stąd wynika performatywny charakter widowiska teatralnego.
Nikogo nie chcę szczególnie wyróżnić, mimo że każda postać została prawidłowo dopracowana oraz perfekcyjnie odegrana, co ukazuje fakt braku słabych punktów spektaklu. Udało się zachować balans między postaciami jako zespołem a postaciami jako osobnymi podmiotami, ponieważ żadna aktorka nie wybija się ponad inne, ale nie jest również podporządkowana względem innych, co umożliwia odbiór spektaklu na poziomie jednostki lub zbiorowości.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem spektakl oparty w tak wielkim stopniu na improwizacji. „Kwartet dla czterech aktorów” jest udaną próbą oparcia sztuki na tym modelu gry aktorskiej, ponieważ widz nieprzerwanie jest zaskakiwany przez pomysłowość aktorek, które szybko i zręcznie reagowały na własne poczynania oraz na reakcje widowni, co świadczy o wysokim poziomie warsztatu aktorskiego. Kilkakrotnie złamano również zasadę czwartej ściany, poprzez wchodzenie w bezpośrednią interakcję z widzami lub angażowanie publiczności w naśladowanie zachowań postaci.
Uwielbiam właśnie takie zabiegi, ponieważ wyrywają ze strefy komfortu oraz aktywizują odbiorcę, dzięki czemu widz staje się częścią sztuki a nie wyłącznie biernym obserwatorem, który wystrzega się okazywania emocji. Interakcje postaci z publicznością zawsze wywołują śmiech! Sam śmiałem się w momencie przeszukiwania niektórych widzów, aby znaleźć to coś, ale ani odbiorca, ani aktorki nie wiedzieli, co jest poszukiwane. To wszystko podkreśla dwie moje ulubione cechy teatru, którymi jest zdarzeniowość oraz ulotność przedstawienia teatralnego.
Jedynym rozczarowaniem była widownia, a w zasadzie kilka osób, które nagminnie i bezczelnie używały telefonu do fotografowania aktorów lub nagrywania całych scen, co rozprasza aktorów oraz innych widzów. Dodatkowo te same osoby bardzo za głośno pozwalały sobie na komentowanie zdarzeń scenicznych, co również nie sprzyja skupieniu się na sztuce. Nie jestem przeciwnikiem zrobienia jednego zdjęcia lub komentowania gry aktorów, ale nie w taki sposób, jakiego doświadczyłem w trakcie trwania spektaklu!
„Kwartet dla czterech aktorów” to jeden z tych spektakli, które można porównać do innych dzieł sztuki abstrakcyjnej. Człowiek stoi przed nim, ogląda je z każdej możliwej strony, nie pojmuje przesłania, ale nie odchodzi od niego, ponieważ taka sztuka mimo braku natychmiastowego zrozumienia, pociąga oraz intryguje odbiorcę. Taką sztuką abstrakcyjną jest „Kwartet dla czterech aktorów”, który próbuje odpowiedzieć na wielkie i błahe pytania za pomocą niekonwencjonalnych sposobów, dlatego polecam spektakl osobom, które chciałyby spojrzeć na świat z innej perspektywy, niekoniecznie zrozumiałej przy pierwszym kontakcie.
Kacper Havemeister Tekst powstał na zamówienie XXII INTERPRETACJI w ramach współpracy ze studentami kierunków: kulturoznawstwo, kultury mediów i polonistyka na Uniwersytecie Śląskim