Zapraszamy do zapoznania się z recenzją spektaklu „Dzieje grzechu” w reż. Wojtka Rodaka z Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Jej autorką jestAgnieszka Zgraja.
*
„Dzieje grzechu dziejami patrzenia na kobietę. Jak mówić o Ewie Pobratyńskiej z XXI wieku?”
Inscenizacje powieści, które często pojawiają się w teatrach, bywają interesujące pod kątem rozwiązań zastosowanych po to, by ukazać na scenie mnogość wątków czy miejsc tak charakterystycznych dla tego gatunku literackiego. Nie zawsze jednak próby przeniesienia na scenę tekstu powieści bywają udane – na szczęście twierdzenie to z pewnością nie odnosi się do spektaklu Wojtka Rodaka zrealizowanego dla Starego Teatru w Krakowie na podstawie kontrowersyjnej powieści Stefana Żeromskiego! “Dzieje grzechu” w tej odsłonie to nie tylko dzieje miłości i pożądania oraz dzieje upadku moralnego, ale także dzieje patrzenia na kobiety w sztuce.
Pretekstem do podjęcia tej refleksji staje się dla twórców spektaklu historia Ewy Pobratyńskiej, ale także różne, wcześniejsze próby jej ukazania. Fabuła zaczerpnięta z Żeromskiego przeplata się w spektaklu z odwołaniami do ekranizacji Waleriana Borowczyka oraz feministyczną refleksją nad tym jak sztuka, a w efekcie społeczeństwo, obrazuje kobietę, jak na nią patrzy.
Te linie fabularne przeplatają się z początku niezwykle enigmatycznie, więc widz może poczuć się nieco zdezorientowany, jednak w dalszej części spektaklu, im częściej pojawiają się podobne wstawki, tym łatwiej odczytać nawiązanie do filmu Borowczyka. I nie tylko – także do wielu tekstów kultury, w których kobieta–bohaterka, ukazana przez mężczyzn–twórców staje się stereotypowym fantazmatem a nie bohaterką z krwi i kości.
Spektakl podejmuje także ważny i coraz częściej poruszany temat sytuacji aktorek, odgrywających role trudne i kontrowersyjne jak na przykład właśnie Ewa Pobratyńska. W przedstawieniu odwołano się do doświadczeń Grażyny Długołęckiej, która wcieliła się w tę postać w filmie z 1975 roku, ale także – co bardzo ciekawe – do osobistych doświadczeń jednej z aktorek grających w spektaklu – Magdalena Grąziowskiej.
Dodanie do powieści Żeromskiego dodatkowych kontekstów prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu. Podobnie jak liczne wypowiedzi kolejnych aktorek grających Ewę, skierowane wprost do publiczności – choć niosą istotne dla feministycznej wymowy spektaklu treści, to czasem przybierają zbyt moralizatorski charakter. Warto jednak docenić pomysł na połączenie tekstu z refleksją nad sposobem ukazywania kobiet w ostatnim stuleciu.
Z kolei część spektaklu dotycząca bezpośrednio tekstu Żeromskiego zostaje zinterpretowana przez reżysera w taki sposób, że rzuca nowe światło nie tylko na wymowę spektaklu, ale i możliwość nowej lektury powieści. Chodzi o wprowadzenie kontekstu melodramatu. Twórcy „Dziejów grzechu” wydobywają z treści potencjał melodramatyczny, który zobrazowany zostaje za pomocą gry aktorskiej. Na szczególną uwagę zasługuje tu początek spektaklu, kiedy to Katarzyna Staniec i Szymon Czacki (aktorzy wcielający się w Ewę i Łukasza) budują intymną relację między postaciami, a także jedna z ostatnich scen, czyli scena strzelaniny przed domem Niepołomskiego, w trakcie której Ewa stwierdza, że nie chce ginąć za swoją miłość. Oba te epizody – odegrane znakomicie, z humorem i dystansem – pokazują kunszt aktorski, ale także stanowią świetne nawiązanie do konwencje melodramatycznych.
To właśnie gra aktorska oraz znakomita obsada stanowią największy atut „Dziejów grzechu”. Na szczególne wyróżnienie zasługuje potrójna rola Ewy Pobratyńskiej, którą wykonują: Karolina Staniec, Magdalena Grąziowska oraz Małgorzata Gałkowska. Każda z aktorek w swej scenicznej kreacji jest zupełnie inną Ewą, po części z dlatego, że protagonistka – w wykonaniu każdej z nich – jest na innym etapie życia. Staniec jest świetna jako młoda i naiwna Ewa. Jej kreacje świetnie uzupełnia Grąziowska w roli Ewy dążącej do „moralnego upadku”. Całość dopełnia zaś Gałkowska. Jej dojrzała Ewa najpierw pracuje jako prostytutka, a potem szuka innych dróg życia. Niemniej, mimo znaczących różnic między tymi trzema wizerunkami, kolejnym wcieleniom Ewy nie brak wewnętrznej spójności.
Atutem tej produkcji jest także scenografia Katarzyny Pawelec i kostiumy Marty Szypulskiej. Mnogość tekstur i materiałów sprawiają, że obrazy są niezwykle sensualne. Podłoga i ściany obite są miękkim materiałem, co kontrastuje z drewnianą surowością elementów stojących z przodu sceny oraz toaletką „z epoki”.
Oprawa wizualna tworzy spójną całość z ogólną koncepcją przestawienia. Zarówno scenografia jak i kostiumy są swojego rodzaju hybrydą estetyki z przełomu XIX i XX wieku z różnymi współczesnymi jej interpretacjami. Niezwykle ciekawym konceptem wydaje się założenie gorsetów – które były symbolem opresji wobec kobiet – bohaterom męskim, podczas gdy bohaterki pojawiają się w półprzezroczystych sukienkach, które jedynie kształtem przypominają dawne zwyczaje modowe.
„Dzieje grzechu” podejmują trudną tematykę, jednak spektakl odnosi się do niej z dystansem, choć przesłanie traktuje na poważnie. Spektakl bywa groteskowy, przerysowany, ma nawet drobne akcenty komediowe. Z pewnością to propozycja nie dla każdego – jest w niej trochę brutalności i erotyzmu, a momentami może być trudny w odbiorze.
Jednak jest to przedstawienie godne polecenia wszystkim miłośnikom dobrej gry aktorskiej, a także tym widzom, którzy szukają nieszablonowych reinterpretacji powieści z przeszłości.
Agnieszka Zgraja Tekst powstał na zamówienie
XXII INTERPRETACJI w ramach współpracy ze studentami
kierunków: kulturoznawstwo, kultury mediów i polonistyka
na Uniwersytecie Śląskim