Zapraszamy do zapoznania się z recenzją spektaklu konkursowego „Goście Wieczerzy Pańskiej” w reż. Tomasz Fryzła z Nowego Teatru w Warszawie autorstwa Kacpra Havemeistera.
*
„Widzisz puste miejsce po czymś”
„Goście Wieczerzy Pańskiej” na podstawie scenariusza filmu Ingmara Bergmana w reżyserii Tomasza Fryzła z Nowego Teatru w Warszawie pokazywane są na Scenie Gliwicka 120 w Katowicach w ramach 22. Festiwalu „Interpretacje”.
Siedząc na widowni dostrzegam wyłącznie kilka wyrazów na białej ścianie, składających się w jedno krótkie zdanie, które będzie nieustannie powracać do mnie w trakcie spektaklu: „Widzisz puste miejsce po czymś”. Zastanawiam się nad tym, co widzę, lecz dekoracja nie dostarcza żadnych wskazówek, mogących doprowadzić mnie do rozwiązania zagadki dotyczącej pustego miejsca, ponieważ jest totalnie minimalistyczna. Przestrzeń sceniczna została całkowicie wyzerowana ze znaczeń, zmuszając odbiorcę do nieustającego czuwania, które z biegiem akcji przeradza się w napięcie.
Nagle moje rozważania zostają przerwane przez wkraczających bez zapowiedzi aktorów na scenę. Wsłuchuję się w opowieść o jednym dniu z życia pastora Tomasa, którego problemy są związane z brakiem wiary w istnienie Boga oraz schorowanej ateistki Marty, która jest żarliwie zakochana w zobojętniałym pastorze Tomasie. Świadkiem ich relacji jest Algot, zmagający z się z postępującym reumatyzmem, utrudniającym mu sumienne wywiązywanie się obowiązków kościelnego. Jest jeszcze Jonas, który postanawia popełnić samobójstwo, wynikające ze strachu przed wojną i wybuchem bomby atomowej.
Tomasz Fryzeł unieruchomił wszystkie postacie poprzez ograniczenie ich ruchów do zupełnego minimum oraz osadził w nienagannie białej i sterylnej przestrzeni, co nie przeszkodziło aktorom wyśmienicie wykorzystać swych umiejętności, by za pomocą wyłącznie mimiki, spojrzenia, gestów i krzywych uśmiechów wydobyć drzemiące w ich postaciach emocje związane z brakiem nadziei. Odbiorca odczuwa kipiące w nich napięcie, a nawet jemu samemu się ono udziela! Każda postać jest autonomiczną jednostką, mogącą samodzielnie wystąpić na scenie, lecz wspólnie tworzą niezwykły i niesamowicie dobrany kwartet, który gra pod dyktando spokojnej i stonowanej akcji spektaklu.
Oczywiście należy pochwalić wszystkich aktorów, ale na uznanie zasługuje Andrzej Chyra, który zastąpił w tym dniu Marka Kalitę w roli Jonasa – w ogóle nie czuło się, że do zespołu aktorskiego dołączył ktoś nowy. Andrzej Chyra doskonale odnalazł się w roli przerażonego człowieka, ale jednocześnie opanowanego w momencie popełnienia samobójstwa, ponieważ nikt z taką ogładą i precyzją nie mógłby zdradzić szczegółów swojej śmierci oraz przewidzieć reakcji żony. Jego aktorstwo pozostawiło jednak u mnie niedosyt spowodowany wrażeniem, że nie wszystko zostało ujawnione.
Scenografia Anny Oramus jest tak bardzo minimalistyczna, że może wywołać różne odczucia u widza, ale właśnie ona jest najważniejsza w kontekście całego spektaklu. Ta czysta i nienarzucająca się przestrzeń pozwala ukazać talent i warsztat aktorów, dzięki niej mogą odpowiednio zaakcentować emocje postaci. Dodatkowo scenografia ta nie dekoncentruje widza, lecz silnie oddziałuje na niego – przytłacza lub wręcz osacza – przez zogniskowanie napięcia związanego z pustym miejscem po czymś. Warto zaznaczyć, że jeśli widz nie przepada za teatrem, gdzie dominuje słowo, stając się aż dekoracją słowną, będzie wystawiony na ogromną próbę wytrzymałości.
Spektakl porusza niezwykle aktualny oraz bolesny temat braku nadziei, spowodowanej „milczącym Bogiem”. Jest to nieco ponad godzinna sztuka o utracie cząstki siebie, której nie można już odzyskać. Każdy bohater boryka się ze strachem przed stratą czegoś, co stanowiło fundament jego życia – Tomas boryka się z kryzysem wiary, Marta przeżywa nieodwzajemnioną miłość, Algot walczy z postępującą chorobą, Jonas szuka poczucia stabilności świata. „Widzisz puste miejsce po czymś” według mnie oznacza utraconą nadzieję na znalezienie nowego sensu życia. I nikt nie jest w stanie jej zastąpić.
Dla mnie było to smutne doświadczenie skłaniające do refleksji nad własnym celem życia, co podkreśla kunszt pracy Tomasza Fryzła, który uniósł ciężar poruszanego tematu. Z chęcią udałbym się jeszcze raz na spektakl, ponieważ jest to teatr dostarczający emocji i napięcia, które pozostaną we mnie na pewno przez kilka tygodni.
Kacper Havemeister Tekst powstał na zamówienie
XXII INTERPRETACJI w ramach współpracy ze studentami kierunków: kulturoznawstwo, kultury mediów i polonistyka na Uniwersytecie Śląskim