Strona główna / Interpretacje / Aktualności / „Wyjeżdżamy” na inaugurację 19. „Interpretacji”
„Wyjeżdżamy” na inaugurację 19. „Interpretacji”
"Wyjeżdżamy", reż. K. Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie, fot. Magda Hueckel
10/10/2018
19. edycję Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej oficjalnie zainaugurujemy spektaklem mistrzowskim „Wyjeżdżamy” w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego z Nowego Teatru w Warszawie. Po 13 latach od premiery „Kruma” Krzysztof Warlikowski powraca do twórczości Hanocha Levina. Krum wracał do ojczyzny po nieudanej wyprawie za granicę, wciąż pełen nadziei na spełnienie. Teraz wszyscy chcą gdzieś wyjechać. Wielka światowa wędrówka w tekście Levina znajduje swoje lokalne oblicze i lokalną skalę, w której odzwierciedlają się wszystkie niepokoje i ruchy w skali makro. Szykuje się rebelia, bunt dojrzałości przeciwko zawłaszczaniu terytorium wolności i wtłaczaniu naszego życia w tryby spokoju, oferowanego w zamian za uległość.
„Wyjeżdżamy”, reż. K. Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie, fot. Magda Hueckel
W „komedii na osiem pogrzebów” kierunek podróży najczęściej prowadzi na tamten świat. Mimo biletu w jedną stronę, ochota na wyjazd nie maleje. Czy naprawdę jednak życie jest gdzie indziej? Czy nie lepiej i mądrzej skoncentrować się na budowie wspólnoty? Czy teraz jest czas romantycznych gestów, czy pozytywistycznej pracy dla wspólnego dobra?

Z recenzji:

W “Wyjeżdżamy” wytwarza się mikrowspólnota na opak, wykoślawiona, wymęczona w kraju, którego historię tak trudno pojąć. O tyle to wspólnota dziwaczna, że istnieje wbrew wszystkiemu, gdyż im więcej tu coraz szybciej następujących pogrzebów, tym bardziej sama siebie powinna wykończyć, budują ją bowiem przeciwstawne żywioły. Jednak mimo wszystko każdego ciągnie tu do tego drugiego. Mimo wszystko. Frapującym zamysłem Warlikowskiego jest wyświetlanie na ekranie ponad sceną prywatnych zdjęć aktorów z ich młodości, w chwilach, gdy ich postacie umierają i odczytywane są mowy pogrzebowe na ich cześć. To także jakieś wspólnotowe zastanawianie się aktorów tak blisko związanych ze swoim reżyserem, przenoszenie tematu śmierci na własny poziom. W jakimś stopniu też zrównanie w poczuciu zespołowości. Każdy ma tu bowiem swą przypisaną rolę, własną partię, do odegrania i możliwość gwiazdorskiego popisu, lecz przecież liczy się coś innego. Widać to również w grupowym ironicznym finale. Kiedy w jednej z ostatnich scen Dani Gelernter we wspaniałym ujęciu Jacka Poniedziałka spotyka się ze zmarłymi rodzicami i wypowiada tę tak istotną kwestię: “Wszyscy, którzy stanęli między mną i śmiercią, umarli. Nic mnie już od niej nie dzieli”, wszystko staje się oczywiste. Krum powrócił, a potem już nigdzie nie wyjechał, patrzył jedynie, jak wyjeżdżają inni, i chyba miał świadomość, że nie ma w tym żadnego sensu. To Krum doświadczony, choć przecież przez cały czas Jacek Poniedziałek gra swą postać w czapce bejsbolówce, niczym nastolatek z podziwem obserwując odważne decyzje starszych kolegów. Czy zatem ta historia o życiu i śmierci ma właściwy koniec i początek? A może w ogóle jest tak, że nie istnieją żadne wyjazdy ani powroty? Ze jedynym miejscem, w którym tak naprawdę zawsze przebywamy, jesteśmy my sami i tych kilka osób wokół nas? I tylko to się liczy. Przemysław Skrzydelski, Do Rzeczy
„Wyjeżdżamy”, reż. K. Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie, fot. Magda Hueckel
  W programie do “Wyjeżdżamy” można przeczytać, że reżyser, tworząc adaptację, korzystał także z innych sztuk Levina oraz włączył do tekstu fragmenty “Nigdy już tu nie powrócę” Tadeusza Kantora, “Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy czy “Życia osobistego” Henryka Grynberga. Brzmi poważnie i mocno. Tymczasem w trzyipółgodzinnym spektaklu polska współczesność pobrzękuje w głębokim tle, jest w klimacie, w nastrojach, czasem pojawia się w aluzjach. Bella Szuster (Magdalena Popławska) planuje wyjazd do Londynu. Nie ma złudzeń, że życie będzie tam lepsze, nikt tam przecież nie czeka z otwartymi ramionami na dziewczynę z końca świata, ale – tłumaczy, a widownia reaguje śmiechem – przynajmniej telewizja będzie lepsza. Amerykańską turystkę Angelę Hopkins (Magdalena Cielecka), zwiedzającą “the middle of the Middle East”, środek Bliskiego Wschodu – jak informuje widzów swojego vloga – widzimy na koniec na nagraniu wideo jadącą taksówką ulicami dawnego warszawskiego getta i wysiadającą na lotnisku Chopina. Motke Czkori (Marek Kalita) po śmierci brata wygłasza mowę pogrzebową i z pantoflarza i safanduły przeobraża się w patriarchę rodu i samozwańczego przewodnika wspólnoty. “Wyjeżdżamy”, podobnie jak poprzednie spektakle Warlikowskiego, jest międzynarodową koprodukcją i musi być zrozumiałe także dla widowni we Francji, Szwajcarii czy Greek Festival w Atenach. Dlatego też dominuje tematyka uniwersalna. Absurd ludzkiego życia, znaczonego wysiłkiem, rozczarowaniami, próbami ucieczki od swoich korzeni, poszukiwaniem szczęścia i spełnienia z dala od rodzinnego domu, marzeniami i niespełnieniem. A na końcu jest śmierć – być może jedyna szansa na prawdziwy “wyjazd”, jeszcze jedna ironia losu, którą bohaterowie Levina wyczuwają doskonale. Magdalena Cielecka i Maja Ostaszewska ostrzegały w przedpremierowym wywiadzie w “Co Jest Grane”, że nowy spektakl nie ma ambicji i rozmachu poprzednich produkcji Warlikowskiego, “Francuzów”, “Kabaretu warszawskiego”, “(A)pollonii” czy “Opowieści afrykańskich według Szekspira”. Faktycznie, to prosta, złożona z krótkich scenek panorama życia pewnej prowincjonalnej wspólnoty, kilku mieszkających po sąsiedzku rodzin. Akcja jest wątła, rytm senny, dramaturgia niewidoczna – jak to w życiu. Refrenem między kolejnymi zwrotkami rodzinnych kłótni i pojednań, prób wyjazdu i powrotów są pogrzeby. Szabtaj Szuster (Zygmunt Malanowicz) już w pierwszej scenie umrze podczas nieudanej defekacji, inni – “w środku zupy”, w środku seksu (Alberto Pinkus, lokalny lowelas w wykonaniu Andrzeja Chyry) albo na raka mózgu w wieku 28 lat, pozostawiając żony, dzieci, matki. Wyświetlanym na wielkim telebimie kolejnym nekrologom towarzyszą prywatne zdjęcia aktorów. W finale wszyscy wspólnie tańczą do łagodnej muzyki. Część widzów w tym oswajaniu śmierci zobaczyło nawiązanie do finału świetnego serialu Alana Balia “Sześć stóp pod ziemią”. Według innych Warlikowski – może ironicznie – niczym matka Da-niego (Jacek Poniedziałek), Henia (Ewa Dałkowska), powtarzająca mu, że zaraz umrze, a on dopiero po jej śmierci dostrzeże, jakim była skarbem, funduje nam podobną refleksję. Spieszmy się docenić wspólnotę, jaką tworzymy- artyści i widzowie – bo nie wiadomo, jak długo potrwa. Aneta Kyzioł, Polityka
„Wyjeżdżamy”, reż. K. Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie, fot. Magda Hueckel
W jednym rzędzie, wszyscy stoją w jednym barwnym rzędzie, plecami do widza. W jednym rzędzie i razem – ci, którzy przez trzy i pół godziny grali ludzi uwikłanych w sprzeczki, spory, czasem walczących ze sobą na zasadzie oko za oko, słowo za słowo. Czy odchodzą? Wcale nie. Są tutaj, i żywi, i umarli. Wracają. Idą w naszą stronę, w stronę widzów. Obalają reguły gry. Drwią sobie z nas. Są piękni. Jest ich około dwudziestu. Bardzo młodzi i całkiem niemłodzi, mężczyźni i kobiety. Nasi bliźni. Aroganccy i sarkastyczni, uzbrojeni w lizaki w kolorze truskawkowym. Zarazem skromni i prowokacyjni, radośni i zrozpaczeni.  Końcowy chorus line oklaskiwany przez entuzjastyczną i zachwyconą publiczność. W lustrzanym odbiciu. Oni to my, odnaleźliśmy się w nich. Powiedzieli nam: “wyjeżdżamy”. Nie “znikamy”, nie “spadamy”. Nie. Spokojnie, bardzo spokojnie doszli do wniosku, że lepiej wyjechać. Bez krzyku, bez nerwów. “Odszedł” mówi się o zmarłym i na tej właśnie hipokryzji funkcjonującej podskórnie w społeczeństwie opiera się niezwykły spektakl Krzysztofa Warlikowskiego. On nie odszedł. On wrócił. Wrócił do źródeł jednej ze swoich najciekawszych inspiracji – do twórczości izraelskiego pisarza, który uczy nas i porusza blisko dwadzieścia lat po przedwczesnej śmierci w wieku 55 lat. Hanoch Levin. Jego głęboka świadomość i drwina nie przestają zadziwiać. Nie sposób zapomnieć “Kruma”. Ektoplazmatycznego “Kruma”, jak mawiał pisarz. To było jedno z najlepszych przedstawień młodego Warlikowskiego i jego polskich aktorów. Krum wyjechał w świat, by zrobić majątek, a kiedy wrócił do matki, w walizce miał tylko brudne ubrania.  Walizka czy trumna? Oryginalny tytuł sztuki Hanocha Levina brzmi “Pakujemy manatki”. Została napisana w 1983 roku, z podtytułem “Komedia na osiem pogrzebów”. Przyszli. Stoją plecami, oni także, w miejscu oddzielonym od parkietu sali balowej służącej za scenę główną, za niską szybą. Odmienność i powtórzenie.  Walizka w zasięgu ręki to walizka człowieka zagrożonego, ściganego. Walizka żydowskich rodzin w czasie wojny. Wszyscy świadkowie mówili o tych walizkach. Na szafie. W pobliżu. (…) Warlikowski mówi o swoim kraju, tu i teraz. Mówi nam o partii rządzącej, która uparcie zwalcza najbardziej oryginalnych artystów. Zwalcza struktury. Na scenie znanego teatru Domaine d’O, podczas francuskiej premiery tej niezwykłej sztuki, polscy aktorzy nie ograniczają się do granych przez siebie postaci. Są sobą. Samymi sobą. Zagrożeni martwą ciszą. Bez końca można by rozprawiać o wybitnym spektaklu, niezwykle śmiesznym – bez przerwy słychać śmiech – równie śmiesznym, co przerażającym. Paraliżującym. Izrael w latach 1970-90, Żydzi w Europie podczas ostatniej wojny, Izrael trawiony chorobliwymi ambicjami, Francja ufająca algorytmom: czy to nie jest nasz świat? Armelle Héliot, Le Figaro (tłum. Agata Kozak)
„Wyjeżdżamy”, reż. K. Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie, fot. Magda Hueckel
Nowy Teatr w Warszawie “Wyjeżdżamy” Reżyseria: Krzysztof Warlikowski Na podstawie: „Pakujemy manatki” („Orzej mizwadot”) Hanocha Levina Tłumaczenie: Jacek Poniedziałek Opracowanie tekstu: Krzysztof Warlikowski, Piotr Gruszczyński Scenografia, kostiumy: Małgorzata Szczęśniak Muzyka: Paweł Mykietyn Reżyseria światła: Felice Ross Ruch: Claude Bardouil Animacja i wideo: Kamil Polak Dramaturgia: Piotr Gruszczyński Współpraca dramaturgiczna: Adam Radecki Charakteryzacja i fryzury: Monika Kaleta Obsada: Agata Buzek, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Małgorzata Hajewska–Krzysztofik, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Dorota Kolak, Monika Niemczyk, Maja Ostaszewska, Jaśmina Polak, Magdalena Popławska, Andrzej Chyra, Bartosz Gelner, Maciej Gąsiu Gośniowski, Wojciech Kalarus, Marek Kalita, Rafał Maćkowiak / Maciej Stuhr, Zygmunt Malanowicz, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek Premiera: 14 czerwca 2018 r. Koprodukcja: Théâtre National de Chaillot (Paryż), Comédie de Clermont-Ferrand, CULTURESCAPES Switzerland, Greek Festival (Ateny), Théâtre de Liège, Bonlieu Scène Nationale (Annecy) Tłumaczenie na język angielski Artur Zapałowski Tłumaczenie na język francuski Margot Carlier Prawa autorskie do utworów Hanocha Levina na świecie reprezentuje The Hanoch Levin Institute of Israeli Drama, a w Polsce Agencja Dramatu i Teatru ADiT W spektaklu wykorzystano fragmenty następujących utworów: „Jakobi i Leidental” Hanocha Levina w tłumaczeniu Michała Sobelmana „Szyc” Hanocha Levina w tłumaczeniu Michała Sobelmana „Morderstwo” Hanocha Levina w tłumaczeniu Michała Sobelmana „Wielka nierządnica Babilonu” Hanocha Levina w tłumaczeniu Eli Sidi „Wszyscy chcą żyć” Hanocha Levina w tłumaczeniu Agnieszki Olek „Wycieczka zorganizowana z Królestwa wszechwanny” Hanocha Levina w tłumaczeniu Eli Sidi „Chefec” Hanocha Levina w tłumaczeniu Agnieszki Olek „Nigdy tu już nie powrócę” Tadeusza Kantora © Maria Kantor & Dorota Krakowska „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy © by wydawnictwo Karakter, 2017 „Życie osobiste” Henryka Grynberga © by Henryk Grynberg Czas trwania: 3,5 godziny (z jedną przerwą) Pokaz spektaklu podczas festiwalu zaplanowano 12 listopada o godz. 18.30, Katowice Miasto Ogrodów (Sala widowiskowa, pl. Sejmu Śląskiego 2) Bilety: 100 zł (80 zł ze zniżką studencką oraz posiadaczy kart Aktywny Senior 60+) dostępny na ticketportal.pl i punktach sprzedaży (stacjonarnie m.in. w Mieście Ogrodów)
Kategoria: Aktualności

Zobacz również: