Strona główna / Interpretacje / Aktualności / Elficki najemnik. O filmie fabularnym „Szczękościsk”
Elficki najemnik. O filmie fabularnym „Szczękościsk”
14/11/2018 Karolina Kostyra

„Szczękościsk” jest filmem dyplomowym Kordiana Kądzieli zrealizowanym dla katowickiej Filmówki. Reżyser i scenarzysta etiud o dźwięcznych tytułach (m.in. „Tiwi”, „Larp”, „GARP!”, „Muka!”, „Fusy”) jest obecnie jednym z bardziej rozpoznawalnych twórców filmów krótkometrażowych. Autor, nagradzany na krajowych i światowych festiwalach, dał się poznać jako miłośnik kreowania pewnej szczególnej tonacji humorystycznej. W skrócie można ją nazwać „rozbawieniem niezręcznością”.

Twórca chętnie akcentuje chwile, gdy entuzjazm bohaterów gaszony jest przez znudzone, obojętne otoczenie. Tego rodzaju momentem jest na przykład pełna kłopotliwego napięcia impreza rodzinna, na której miłośnik gier fabularnych fantasy tłumaczy niezainteresowanym krewnym, że nie jest rycerzem, ale elfickim najemnikiem. W domu nie ma z kim porozmawiać, więc w wolnym czasie szyje średniowieczne trzewiki na podstawie instrukcji z Internetu.

Kądziela jest wprawnym obserwatorem życiowej szarzyzny: rejestruje pustą paplaninę matki na temat tego, jaką dobrą kawę kupiła, portretuje nieco żałosnych, choć dość sympatycznych przegrańców życiowych, ukazuje zwyczajne, niemodne mieszkania. W jednej ze scen filmu „Muka!” nocny stróż ogląda w telewizji Familiadę. „Coś szczęśliwego?” – pyta Karol Strasburger. „Życie” – mówi beznamiętnie uczestnik. Takiej odpowiedzi udzieliło tylko pięciu respondentów. W krótkometrażowych realizacjach Kądzieli życie może nie jest szczęśliwe, ale za to bywa zabawne.

„Szczękościsk” kontynuuje tę tradycję. Film opowiada o grupie performerów, których codzienność daleka jest od barwnego życia artysty. Igor fotografuje przedmioty do gazetek promocyjnych. Baton zarabia przebrany za maskotkę w lunaparku (choć dla pocieszenia wmawia sobie, że to też forma performensu). Jest jeszcze niezbyt rozgarnięta, mało charyzmatyczna Laura, księgowa w firmie utylizującej elektrośmieci.

Baton charakteryzuje jej rolę następująco: „Wzięła się trochę z przypadku, ponieważ jest kuzynką Igora”. Trio odbywa swoje próby w magazynie należącym do ojca Igora, co jest nieco upokarzające, bo w czasie gdy oni przeżywają artystyczne uniesienia, ojciec wypisuje z klientem faktury, a przy ścianie robotnik maluje kaloryfer. W takim otoczeniu niełatwo być artystą.

„Szczękościsk” stworzony jest w konwencji mockumentu, czyli filmu fabularnego imitującego poetykę dokumentalną na tyle dokładnie, że widz czasem zostaje wodzony za nos, myśląc, że ogląda „prawdziwe wydarzenia”. Kądziela dbał, by zachować efekt naturalności, w którym, jak mówi w jednym z wywiadów, „niedociągnięcia, przejęzyczenia i niezręczności” będą grały na korzyść. Inspirował się przy tym m.in. czeskim mockumentem o życiu Jaromíra Nohavicy.

Wydaje się jednak, że performerzy z grupy „Szczękościsk” bardziej przypominają zespół heavymetalowy z „Oto Spinal Tap” – innego udawanego dokumentu. Tak jak zniechęcana przez warunki zewnętrzne kapela starają się zachować powagę i tworzyć swoją sztukę. Nawet kiedy w trakcie największej artystycznej ekstazy ktoś maluje akurat kaloryfer.

Karolina Kostyra
Tekst pochodzi z „Gazety na Interpretacje” nr 3

Środa, 14 listopada 2018 roku, Wydział Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, ul. św. Pawła 3, godz. 11

 

Kategoria: Aktualności

Zobacz również: